Tadeusz Tumalski Tadeusz Tumalski
693
BLOG

Geofizyka potrzebuje trzęsienia ziemi; Samo liczenie trupów to za mało...

Tadeusz Tumalski Tadeusz Tumalski Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

A tak całkiem szczerze, to muszę przeprosić wszystkie ofiary i ich rodziny, że jestem za słaby, a może jestem niewystarczająco cwany, żeby być silnym i móc potrząsnąć i skruszyć skostniałe nawyki myślenia w geofizyce. Póki co pozostaje tylko nadal liczyć i zakopywać trupy.

Trumny ofiar w Amatrice

Geofizyka potrzebuje trzęsienia ziemi; Samo liczenie trupów to za mało...

 

 

 

 







Gdyby debata dotyczyła hodowli kanarków, czy zboża ozimego, to niemrawość etatowych fachowców mogłaby być jeszcze jakoś przez pryzmat 'chłopskiego rozumu' zrozumiała. Jeśli jednak problem dotyczy fundamentów nauki XX i XXI wieku i egzystencjalnych problemów milionów ludzi na Ziemi, to chowanie głowy w partykularny, czasem karierowiczowski, ale suto przez podatnika opłacany (ozłacany?) piasek, nie jest tą najchwalebniejszą metodą debaty. Uchylanie się od debaty w fizyce zawsze było 'kontraproduktiv', gdyż pozwala na zachwaszczanie nauki wykwitami fantazji  najróżniejszych tak zawodowych jak i domorosłych ekspertów. W przypadku geofizyki i w obliczu tysięcy ofiar katastrof naturalnych uchylanie się od debaty ma też mocny podtekst moralny. Ale ten moralny balast musi każdy sam na swoim podwórku ocenić, zważyć i ponieść do historii, nawet wymachując świeżo z juków wyszarpniętym czterowektorem. Ostatnie trzęsienie ziemi we Włoszech jest tylko przyczynkiem do mojej kolejnej próby wznowienia dyskusji (której prawie nie ma) o mechanizmach trzęsień ziemi.

Celem tego tekstu nie jest głoszenie tezy, że akurat ta ostatnia katastrofa w Italii była do przewidzenia w stopniu wystarczającym aby uratować jej ofiary, a na pewno nie wszystkie. Pomijając, często zaniedbywane, budowlano-techniczne aspekty prewencji, należy jasno i otwarcie powiedzieć, że prognozowanie trzęsień ziemi jest jednym z najtrudniejszych zadań w geofizyce i może dlatego właśnie tak fundamentalną rolę, dla ofiar wręcz egzystencjalnie-fundamentalną, ma właściwy opis fizyczny mechanizmów prowadzących do trzęsień ziemi. A te właśnie mechanizmy przedstawiane są w publikacjach geofizycznych, z uporem zaiste godnym lepszej sprawy, nielogicznie i naukowo blędnie.  Maniacki upór ów, zaiste lepszej godny sprawy, dotyczy nie tylko geofizyki, ale w tym tekście ograniczę się do geofizyki, ponieważ widok wyciąganych z gruzów zwłok ofiar, w tym wielu dzieci i bezsilne łzy i cierpienie ich rodzin i bliskich nieco mnie po raz kolejny wkurwiły. Bo o ile od półmózgowych polityków niczego innego oczekiwać nie można niz wyświechtane: "Bóg chciał, to se wziął", czy jakoś tak, to od fizyków wypadałoby chyba oczekiwać nieco więcej. Oczekiwania te okazują się jednak nad wyraz płonne. Jedynym materiałem, którego żadne do tej pory trzęsienie ziemi nie zdołało skruszyć, jest beton w głowach geofizyków.

Faktem jest:

- mechanizmem napędowym, siłą sprawczą tektoniki płyt, czyli trzęsień ziemi i wybuchów  wulkanów nie jest żadna konwekcja płaszcza Ziemi, a newtonowska mechanika ruchu orbitalnego  niejednorodnego ciała niebieskiego! A imię tej siły jest:  

F=m·a 

(przy 'm' trzeba tylko  trochę podłubać; przy 'a' trochę też)

Jedyne, czego trzeba do zrozumienia tej prostej rzeczy to dobra wola, otwartość czerepa naukowego i odrobina wyobraźni przestrzenno-dynamicznej. Maniackie powtarzanie w kółko, że:

-Te siły inercjii to som panocku przecie ino pozorne i tak po prawdzie to łone nie istniejom wcale...

niczego nie załatwiło dotychczas i nie załatwi też w przyszłości. Radosne podpinanie do tejże nieszczęsnej konwekcji (fizykalnej 'dziewki do bicia' najwyraźniej) jeszcze i pola magnetycznego Ziemi i innych ciał niebieskich powoduje, że cała geofizyka, planetologia i części astrofizyki wpadają w niekontrolowany korkociąg i spadają łbem prosto w kukułcze gniazdo. 

Profesora Giese spotkałem jeszcze kiedyś na konferencji w Göttingen i potem w Wiedniu. Wieszał  jakiś jego poster, chyba już tylko z przyzwyczajenia (do dorobku), bo do fizyki nic nie wnosił. 

W dawnych latach miałem też dość bliskie i dobre kontakty z Instytutem Geofizyki PAN. Ale wiele się z tego też nie urodziło. 

Geofizyka potrzebuje trzęsienia ziemi; Samo liczenie trupów to za mało...

Martine Amalvict wypieka gdzieś w Tokio jako 'gościnna profesorka' jakieś 'konwekcyjne zakalce' geofizyczne, na maile nie odpowiada, a w Italii sypią sie wioski i całe miasta na płasko.

Martine Amalvict wychodzi pewnie z dość rozpowszechnionengo założenia, że wystarczy tylko wystarczajaco długo pomachać jakims czterowektorem, pożonglować równaniami Eulera i poczekać. Emerytura przyjdzie sama. 

A trupy? No cóż... Niektórzy mają pecha...

pzdr

PS

Od roku 1997 'miało pecha' już około pół miliona ludzi w różnych miejscach na świecie. 

"Earthquake prediction; principles"

http://www.preventionweb.net/english/professional/publications/v.php?id=20501

und

"Series of earthquakes 1811-2004 confirm the west drift of ‘tectonical death zone’"

http://www.preventionweb.net/english/professional/publications/v.php?id=20582

 

Ciekawy (i szukający) odpowiedzi na pytania odsuwane w kolektywną podświadomość fizyków zawodowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie